To miało być tradycyjne, polskie wesele - jak wiele innych, które miałem wcześniej przyjemność uwieczniać. I nie zrozumcie mnie źle, uwielbiam tradycyjne wesela w Polsce, jednak ta historia potoczyła się trochę inaczej.
Pewnego dnia zadzwonił do mnie Wojtek i powiedział, że ich plany na ten wielki dzień nieco się zmieniły… z wielkiego wesela w lokalu niedaleko nas - na mniejszą ceremonię ślubną w… samym centrum Rzymu.
Najwspanialsze w tej historii jest to, że oboje chcieli, bym poleciał z nimi na cały weekend, zamiast szukać kogoś innego wśród miejscowych fotografów.
W skrócie:
Piękna ceremonia w kościele SS.mo Nome di Maria, szybka sesja w centrum Rzymu, idealny wieczór na tarasie na dachu hotelu Domus Australia, a to wszystko w gronie najbliższej rodziny i przyjaciół, oraz szalona sesja zdjęciowa nocą na ulicach włoskiej stolicy jako wisienka na torcie!
To była niesamowita podróż, za którą jestem niezmiernie wdzięczny.